Ostatnio otrzymuję od nowych czytelników bloga sporo maili i zapytań odnośnie konkretnych ofert nabycia obligacji. Z reguły chodzi o emisje prywatne oprocentowane na 8-10%. Z jednej strony cieszy mnie chęć pogłębiania informacji przez przyszłych inwestorów, z drugiej strony martwią sformułowania przez nich używane: czy to pewne, mam małą znajomość tematu itp. Wypełniając misję bloga (niezależność i „inwestuj rozważnie”) czuję się w obowiązku odnieść do postawionych pytań w formie wpisu blogowego. Dlaczego? Wolę za rok-dwa czytać wpisy na forach, że na obligacjach da się zarobić trochę więcej niż na lokatach, niż takie, że na ryku obligacji można tylko stracić i lepiej trzymać się od niego z daleka.
Między innymi dlatego uruchomiłem projekt – Bazę Inwestorów. Zapisując się do bazy będziesz otrzymywał powiadomienia i analizy dotyczące nowych emisji obligacji. Przykład karty Columbus Energy znajdziesz tutaj.
Ryzyko inwestowania w obligacje korporacyjne – dlaczego nie przepadam za emisjami obligacji oprocentowanymi na 8-10%?
Przede wszystkim ze względu na statystykę. Kupując 10 takich emisji, 9 może zakończyć się sukcesem, natomiast wystarczy, że 1 nie zostanie wykupiona i inwestor notuje stratę.
Ten indeks (super pomysł!) stworzony przez portal obligacje.pl pokazuje, że aktualnie około 25% małych emisji z Catalyst jest niewykupywanych. Naprawdę trzeba mieć nie lada wiedzę, intuicję i szczęście, aby przetrwać na rynku przy takim procencie defaultów.
Gorąco polecam ten artykuł, warto również spojrzeć w tabelkę z defaultami za ostatnie 12 miesięcy i zobaczyć jakie to były emisje, a w szczególności jakie oprocentowanie oferowały – najniższa marża, to 5 punktów procentowych ponad Wibor. Nie było żadnej upadłości firm „z wyższej półki”.
Przed podjęciem odważnych decyzji inwestycyjnych polecam również zapoznanie się z następującymi wpisami: Lista pośredników oferujących obligacje „pechowych” spółek, Aktualny wątek dotyczący jednego z emitentów niepublicznych (proponowali mi wynagrodzenie za współpracę w zakresie oferowania / opisywania ich emisji obligacji).
Myślę, że warto zagłębić się w chociaż jeden wątek na forum Catalyst portalu stockwatch dotyczący „upadłej” spółki – np. mój „ulubiony” – Gant, e-Kancelaria, Uboat Line – naprawdę wiele można się nauczyć czytając jakie inwestorzy mieli oczekiwania, obawy i jak się one zmieniały w czasie. Również ja zaliczyłem default na obligacjach Uboat Line, z którym rozliczyłem się w tym wpisie.
Ciekawą lekturą mogą być również blogi Polcana (nie wspominając o komentarzach do wpisów), który obecnie diametralnie zmienił swoje podejście do prywatnych niepublicznych emisji obligacji, dla przykładu tutaj opis hipotecznego zabezpieczenia emisji obligacji.
Ryzyko inwestowania w obligacje korporacyjne – podsumowanie
Podsumowując, nie przesądzam o tej, czy innej emisji obligacji. Sam posiadam (ale naprawdę w minimalnych ilościach) obligacje dające wysokie kupony (np. Europejski Fundusz Medyczny – EFM0416). Jeżeli dobrze znasz branżę, w której spółka działa, znasz samą spółkę, jej produkty, umiesz analizować wyniki, wiesz na co spółka wyda otrzymane środki, to zapewne inwestycja okaże się udana. Ważna jest również renoma oferującego obligacje, okres z nim współpracy, brak wpadek z jego strony. Pamiętaj, że oferujący z reguły zarabia na sukcesie emisji, ma dużą pokusę do agresywnej sprzedaży.
Jeżeli nie spełniasz tych warunków, to możemy uznać, że obecnie masz 75% szans na sukces (czyli zysk 10%), a 25% szans na stratę całości zainwestowanych środków. Już na pierwszy rzut oka wygląda to na grę o sumie ujemnej.
Jeszcze jedno, żaden z doświadczonych inwestorów, z którymi wymieniam uwagi i typy inwestycyjne, nie kupuje emisji o ponadprzeciętnym ryzyku (wysokie oprocentowanie, mała firma), również próżno szukać takich emisji w portfelach funduszy inwestycyjnych. Dlaczego? Gra o sumie ujemnej…
Jeżeli interesuje Cię spokojne, długoterminowe podejście do inwestowania w obligacje, myślę, że warto najpierw się podszkolić i działać rozważnie, a z mojego bloga polecam wpisy z kategorii jak inwestować w obligacje.
Pomostem między lokatami, a obligacjami korporacyjnymi mogą być Rodzinne Obligacje Skarbowe – sprawdź ten wpis.
A na koniec pamiętaj proszę, że wszystkie decyzje inwestycyjne podejmujesz na własne ryzyko i odpowiedzialność, ryzykując własnymi pieniędzmi.
[sgmb id=”1″]
bardzo ciekawy komentarz, wlasnie chcialem poczytac wiecej o obligacjach korporacyjnych bo rosnie ich popularnosc
Może dodam od siebie, że spółki, które proponują kupon wyższy niż przeciętne oprocentowanie kredytu w banku są moim zdaniem od razu podejrzane, trzeba się zastanowić, dlaczego żaden bank nie udzielił im kredytu. Oczywiście klient będzie się tłumaczył, że stosuję dywersyfikację kredytowania. Oczywiście ocenę takiego emitenta pozostawiam inwestorom. Myślę, że najlepiej całe ryzyko oddaje stwierdzenie z powyższego bloga, że jeżeli na 10 emitentów jedne nie wykupi obligacji, to w najlepszym razie będziemy na małej stracie.
Dzięki za interesujący artykuł. Bardzo pouczające zwłaszcza dla napalonych na 10% jak daltoniści na kolorowy telewizor. Wiem, że koncentrujesz się na obligacjach notowanych na Catalyst ale proponuję cykliczne podejmowanie tematu "wpadki i wypadki". Aniella
A z punktu widzenia inwestorów, którzy siedzą od dawna w temacie – jak oceniacie Blue Investment Group? W sensie – firmę która ma dostęp do nieruchomości z rynku bankowego, kupuje je za śmieszne grosze i może zarabiać kokosy sprzedając poniżej wartości rynkowej. Wypłaty co kwartał, bez porównania wyższe zyski niż przy lokatach, a co najlepsze – dostęp do takich nieruchomości ma ograniczona liczba firm. Na dokładkę – obligacja zabezpieczona nieruchomością wartą znacznie więcej niż ona. Widzicie tutaj gdzieś haczyk?